Fanowska Strona o Wildlife Park 1 2 3

Twoje centrum informacji o Wildlife Park 1 2 3!

Ogłoszenie

Serdecznie zapraszamy na nasze drugie forum, poświęcone Zoo Tycoon!
http://www.zootycoon.pun.pl/

Pobieralnia dostępna dopiero po rejestracji!

#1 2011-12-20 20:17:27

wera-konik

Zwiedzający

Zarejestrowany: 2010-08-27
Posty: 47
Punktów :   

Jurassic Park - opowiadanie

Wielki powrót!
Oto fragmenty tekstu (jeśli nie w kolejności, to sorry):

Opisy:

Tejana przybyła do Parku Jurajskiego z innej, dzikiej wyspy, na której InGen założył Teren B, gdzie dinozaury żyją na wolności. Po prostu, przypłynęła, oczywiście nie wpław tylko na kłodzie drzewa.

Ryu jest młodym welociraptorem. Ma kilkanaście niebieskich i fioletowych piór. Ogon jest zakończony czarnym piórem. Ryu wygląda niewinnie. Każdy, kto ją zobaczy, chce ją od razu pogłaskać. Jednak lepiej nie próbować. Jej małe i ostre jak brzytwa zęby z łatwością odgryzą palce. Czarne ślepia też potrafią zmylić. Jednak jak się popatrzy pod światło, zdają się być niebieskie. Ryu jest ciekawska i szalona. Nie zawaha się przed niczym. Woli unikać dinozaurów swego gatunku. Jest niezależna. Nie daje się wykorzystać. Należy do tych mądrzejszych dinozaurów. Wtrąca się w sprawy starszych osobników i jest przez nie uważana za dziecko. Woli polować sama.
   
Z kolei Ljubov jest inny – otwarty i przyjacielski. Rozważny utahraptor, prawdopodobnie w wieku Ryu, nie do końca wiadomo, kiedy się urodził, zawsze służy pomocą i dobrą radą. Sprzeciwia się wszystkim kłótniom i podziałom w grupie. Dzieli się z innymi jedzeniem. Uważa, że wzajemna przyjaźń i harmonia wśród wszystkich sprawi, że poradzą sobie we wszystkim. Jest też niewątpliwie dobrym organizatorem. Gdy trzeba potrafi przywołać innych i siebie samego do porządku. Żyje w zgodzi z innymi stworzeniami, jest wegetarianinem, jednak od czasu do czasu podskubuje trochę mięsa, gdy proszą go inni, lub gdy sam pragnie uzupełnić siły. Uwielbia co jakiś czas zaszywać się w swoim własnym kącie nad źródełkiem i „odlatywać” z realnego świata. Oczyszczać umysł i duszę. Mimo że nie był mądry, wszystkie dinozaury ceniły go za zdumiewającą inteligencję.
    Lju można było nazwać wybrykiem natury. Jego szczupłe, lecz silne ciało było pokryte miękkim, zawsze czystym zielonym futrem. Gdzieniegdzie było widać fioletowe kępy sierści, miał też w tym kolorze przednią prawą i lewą tylną łapę. Dba o to, żeby jego pazury były zawsze starte do odpowiedniej długości. Ma w swoim zakątku odpowiednio chropowaty kamień, z którego korzysta. Na głowie jasnozielona czupryna rozczochrana we wszystkie strony. Na języku liliowa plamka. Kiedyś Lju otrzymał od dziewczynki, która odważyła się podejść zbyt blisko ogrodzenia białą bandankę. Nosi ją teraz na lewej tylnej nodze na znak przyjaźni z człowiekiem i z jego światem. No ogonie ma wielką, jasnozieloną plamę. Ljubov jest zręczny i szybki. Ludzie nie uważają go za groźnego, jednakże według nich z dinozaurami nigdy nic nie wiadomo.
    O to cały Lju. Teraz właśnie je powoli przy swoim karmidle - nikt inny nie korzysta z pokarmu roślinnego, więc je sam. Dinozaury obok łapczywie rozrywają to, co pozostało ze zwierząt. Obserwuje ich z ciekawością. Wie, w których partiach mięsa jest środek usypiający, dzięki któremu ludzie mogą bezpiecznie wejść i posprzątać po ich posiłku. Jednak mądrzejsze i bardziej doświadczone dinozaury nie dają się nabrać. Wolą uciec z zasięgu wzroku bojaźliwych ludzi lub udawać śpiących bacznie ich obserwując. Lju odchodzi do swoich zarośli. Tylko, gdy przychodzi pewien młody chłopak, odsuwa się tylko na jakieś sto kroków, a czasem bliżej i obserwuje jego pracę. Ljubov wie, że ten chłopak odczuwa do niego jakąś dziwną sympatię.


olcia444:
Jest wczesny ranek. W parku panuje istna cisza i tylko w niektórych momentach słychać cichy szum liści i szmer wody. Dinozaury powoli zaczynają się budzić. Z niecierpliwością czekają na swoje ulubione jedzenie, które zaraz powinny ze smakiem zjeść. Nagle widzą zbliżającą się osobę. Na wybiegi wpuszczone zostają zwierzęta i zaczyna się polowanie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. I tak zaczyna się dzień w Parku Jurajskim…

wera-konik:
Słońce wschodzi, a jego pierwsze promienie oświetlają ciemnoczerwoną plamę leżącą na piaszczystej plaży w południowo-zachodniej części wyspy. Wąski promień białego światła pada na głowę nieruchomego dinozaura z gatunku Velociraptor mongoliensis sornaensis. Zwierzę dotąd pozostawało nieprzytomne, teraz jednak bezwiednie otworzyło lewe oko. Przez chwilę młoda samica welociraptora zastanawiała się, dlaczego morze jest tak spokojne, potem ponownie ogarnęła ją ciemność. Mimo to welociraptor cały czas był czujny. Do półprzytomnego dinozaura podkradły się cicho padlinożerne prokompsognaty. Tylko ich zawziętość uratowała welociraptorowi życie. Wydawane przez nie odgłosy obudziły dinozaura. Kłócące się między sobą prokompsognaty nie zauważyły, że ich potencjalna ofiara odzyskuje świadomość. Gdy welociraptor unosi głowę, padlinożercy uciekają. Dinozaur wstaje ciężko. Rozgląda się po wyspie.
- Gdzie… gdzie… gdzie ja jestem…? – Tejana ruszyła do dżungli.
Po wielogodzinnym marszu samica odnalazła dziwne miejsce. Dinozaury były uwięzione w zagrodach. Tejana nic nie rozumiała. Podeszła do jednej z zagród. Były tam inne welociraptory. Usiłowały znaleźć jakiekolwiek wyjście. Nie dotykały jednak płotu. Tejana obeszła zagrodę dookoła. I wtedy dostrzegła dziurę między dwoma betonowymi słupami…

olcia444
Maggie dostrzegła Tejanę i zaczęła się zastanawiać. Nie trwało to jednak długo i wkrótce wyruszyła w ślad za nią...

Sejcz:
Cicha noc. Wszystkie dinozaury śpią. W jednej z klatek, wśród pustynnej trawy przemyka szybko młoda, niedoświadczona samica welociraptora. Ryu, gdyż tak nazywała się samica, szukała resztek mięsa z poprzedniego dnia. Starsze dinozaury nigdy nie dawały jej się najeść w ciągu dnia. Dlatego posilała się w nocy. Nic jednak dzisiaj nie znalazła oprócz kilku kości. Zgłodniała ułożyła się pod jakimś drzewem i zasnęła… Późny ranek. Słońce było już na tyle wysoko, żeby promieniami zbudzić Ryu. Podniosła się i bez wahania pobiegła w mało odwiedzaną część zagrody. Przy ogrodzeniu znajdował się kamień. Dinozaur odsunął go i zaczął łapami kopać dół. Od kilku tygodni starała się wykopać tak duży, żeby mogła przesunąć się pod ogrodzeniem i uciec. Żeby nikt się nie domyślił zasuwała go kamieniem.
    Nadeszło popołudnie. Zmęczona Ryu zasłoniła dół kamieniem i pobiegła w stronę tej bardziej odwiedzanej części zagrody. Ujrzała przed sobą grupę dinozaurów jej gatunku. Wszystkie otoczyły jakiś obiekt, który okazał się być nowym welociraptorem.
- Co to za zbiorowisko? – powiedziała do siebie Ryu. Nie była tym jednak zainteresowana. Nadarzyła jej się okazja, żeby zjeść to, co zostało. Dinozaur powoli oddalił się w kierunku pozostałości mięsa…

wera-konik:
Tejana ruszyła w ślad za młodym, zielonym utahraptorem, który nagle zniknął w krzakach. Zaraz jednak jej uwagę zajęło zachowanie szarej samicy velociraptora. Hej, ty! Co wyprawiasz? Zawołała, widząc, że samiczka kopie pod ogrodzeniem. Ruszyła, by jej pomóc. Wkrótce tunel był gotowy. Tejana i Ryu (bo to ona była) wyśliznęły się na wolność. W ślad za nimi podążyły pozostałe raptory...

Neko:
Ryu razem z Tejaną i innymi raptorami uciekały na wolność. Ryu nie lubiła być w stadzie bądź grupie. Oddaliła się od reszty i szła własną drogą. Zdziwiła ją mocno zielona roślinność i ogromne drzewa. Klimat był o wiele bardziej wilgotny niż w zagrodzie. Wszystko ją fascynowało. Jednak nie mogła być bezpieczna. Ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać na jej widok. Samica sama się przestraszyła i zaczęła uciekać. Skryła się w jakiś krzakach. Siedziała tam długo. Jej oczy widziały jak jacyś ludzie schwytali zbiegłego dinozaura. Przeczekała aż ludzie odejdą i w mgnieniu oka uciekła ze swojej kryjówki. Biegła tak szybko, że nikt nie mógł jej złapać...

Melchizedek:
Ljubov spokojnie szedł w głąb wybiegu do swojej kryjówki, gdy usłyszał krzyk Tejany. Okazało się, że, co dziwne, była całkiem blisko Lu. Zbeształ się w myśli za to, że zbyt rozkojarzony nie zauważył, że był śledzony. Zawrócił, zaciekawiony dźwiękami wydawanymi przez poruszone dinozaury. Gdy dotarł do nieporośniętej roślinnością części wybiegu, stanął jak wryty.
Przed nim roztaczał się ciekawy widoczek - dinozaury z mojego wybiegu uciekające przez dół wykopany pod ogrodzeniem. W zasadzie owy "dół" zasługuje na miano tunelu, ponieważ ogrodzenie jest wpuszczone w ziemię, aby zabezpieczyć wybieg przed ucieczka dinozaurów. Dinozaur(albo dinozaury), który to wykopał, musiał pracować wiele dni - taka gonitwa myśli szalała teraz w głowie Ljubova.
Lju strasznie rwało, aby dołączyć do nich, już gotował się do biegu, powstrzymała go myśl o jego ludzkim przyjacielu. Nie chciał za żadne skarby go opuścić. Bał się, że coś może się stać młodemu chłopakowi. Doskonale pamiętał chwilę, kiedy uciekając przed rozjuszonym welociraptorem trafił w głąb lasu, nad źródło, przy którym mieszkał Lju. Cudem udało mu się tam dotrzeć, a utahraptor bez zastanowienia stanął w obronie człowieka, tłumacząc welociraptorowi, że ten człowiek jest dla nich ważny, że ich karmi i dba o porządek w ich domu. Chłopak był w szoku. Zaczął rozmawiać z Lju, oczywiście na początku myslał, że dinozaur go nie rozumie. Sądził, ze prowadzi monolog. Przedstawił się Lju - miał na imię Oliver. Ljub w myślach i na piasku (nauczył się pisać jego imię) nazywał go Ollie. Od tego czasu wdzięczny Ollie odwiedzał go codziennie.
   Ljubov zastanawiał się nad sprawa ucieczki ok. 15 sek. Postanowił, że opuści wybieg, lecz będzie uważał na przyjaciela. Zostawił na osłoniętym, aczkolwiek widocznym miejscu wiadomość:

OLLIE
<plama przypominająca kałużę>
II                     <słońce>

Razem z Olliem ustalili szyfr, cos w rodzaju języka, którym się porozumiewali, tak wiec człowiek powinien to zrozumieć. Wiadomość na piasku znaczyła tyle, co: "do Olivera: za 2 dni na jeziorem, w południe." Odwrócił się i pobiegł za resztą.

Neko:
Przed wieczorem zmęczona długim biegiem dotarła do jakiegoś małego stawu.Napiła się jednak głód dalej ją męczył.
"Jeden to je,to ja też chyba mogę"-pomyślała i skubnęła lekko kilka liści jakiegoś krzaka.
Ryu nie smakował z początku posiłek.Jednak po zjedzeniu 10 liściu, samica zrozumiała ,że jednak to jej smakuje.Zjadła jeszcze trochę i położyła się pod drzewem.Zamknęła oczy i zasnęła...

Melchizedek:
Biegł dośc długo, trafił do lasu, potem na polanę, zatrzymał się w zaroślach, bom zobaczył spiącą młodą dinozaurzycę. Poznał ją, to była Ryu, nigdy nie wchodziła w lizsze stosunki z innymi dino', chociaż nie była przez nie zbytnio akceptowana. Zjadł troche miękkich liści, które rosły niopodal, napił się ze stawu, i ułozył się blisko Ryu. Niezbyt blisko, w odległości ok 3 m. tak aby nie przestraszyc z natury dzikiej samicy. Uwazał że tej nocy bezpieczniejsi bedą we dwoje.

Neko:
Nadszedł wczesny ranek.Pracownicy parku przez całą noc próbowali złapać dinozaury.Udało im się ale tylko niewielką ilość...
Ryu przyzwyczajona do wczesnego wstawania lekko otworzyła oczy.Obraz był rozmazany.Samica wstała z ziemi.3 m od niej leżał na ziemi śpiący Lju.Ryu przestraszyła się i potykając się o własny ogon co często się zdarzało wpadła do stawu.Woda na szczęście była płytka.Wyszła z wody cała mokra.Niebieskawe pióra przemokły.Ryu nie miała ochoty dłużej tu przebywać.Zjadła cały krzak liści o dziwo i pobiegła w las kierując się tam gdzie ją oczy poniosą...

wera-konik:
Był wczesny ranek. Tejana już zaczynała żałować, że uciekła z wyspy Sorna. Tam nie było ludzi, a tutaj trzeba było ciągle się przed nimi ukrywać. Czerwone pióra drgały przy każdym podmuchu wiatru. Nagle usłyszała coś, na co pióra jej się zjeżyły na karku. Był to przeciągły ryk, coś w rodzaju wycia. Welociraptorka z przerażeniem obejrzała się i ujrzała w krzakach żółte oczy. Z zarośli wysunął się długi pysk. Błysnęła żółta pręga na nim. To był utahraptor. Nie Ljubov, ani żaden inny. To był ON... Żółty Pysk... Tejana ruszyła pędem. Czuła za sobą kroki raptora. Bez tchu wypadła na polanę, minęła śpiącego Lju, przesadziła jednym susem staw i, biegnąc dalej, potknęła się o korzeń i padła jak długa. Błysk stalowych szponów przed nią, czerwonawobrązowe pióra za nią. Przetoczyła się w bok i z przerażeniem zobaczyła przed sobą niebieskawe pióra. To była Ryu, ale Tejana tego nie wiedziała. Odskoczyła i zobaczyła, że utahraptor zniknął. Zniknął, ale nie na długo...

Neko:
Ryu szła lasem ostrożnie.Jej pióra zrobiły się całe niebieskie z domieszką fioletu.Skóra gdzie nie było piór zrobiła się biała a pazury jasnoszare.
Gdy szła przed nią śmignął cień Tejany,która uciekała.Ryu postanowiła za nią biec.Czuła się sama dobrze.Jednak nie było tak.Ktoś cały czas ją bacznie obserwował.Samica to wyczuła.Każdy krok stawał się coraz ostrożniejszy.Nastąpiło to bardzo szybko.Ryu leżała przykuta do ziemi.Za kark trzymała ją łapa Zielonooki.Był to starszy od Ryu samiec welociraptora ,który razem ze swoją bandą dokuczał jej.Oczywiście cała banda była tutaj.Zielonooki,Czerwona Łapa,Złote Pióro,Rubinowy ogon...Były to welociraptory inne od tych do których należała Ryu.
-Widać ,że dalej się nie umiesz bronić Szara,a raczej Niebieska-Powiedział z wrednym uśmiechem Zielonooki.Przezywał Ryu "Szarą" ponieważ większość piór miała dotychczas szare.
-Zbyt wiele sobie wyobrażasz..-Odpowiedziała z wściekłością samica.
Teraz rozegrało się najgorsze.Ryu wiedziała ,że Zielonooki miał słaby brzuch.Uderzyła go tylnymi łapami uwalniając się od jego łapy.Była zbyt szybka i zwinna dla całej bandy.Doskoczyła do Złotego Pióra i przejechała mu pazurami po gardle.Krew trysnęła.Samiec leżał martwy.Wszyscy się odsunęli od Ryu ,a ta zaczęła mord.Zaraz po Złotym padł na ziemię bez łapy Rubin.Łapa został poraniony,a Zielonooki stracił wzrok na jedno oko.
-Nie doceniłeś mnie.Teraz będziesz wiedział ,że nie jestem już tym kim byłam.-powiedziała Ryu.Na jej pazurach było widać krew tak i jak na futrze.
-Odpłacę ci się za to!-ryknął Zielonooki i uciekł z Łapą.
Ryu nie zmęczyła się walką.Szła dalej przez las.W jednym miejscu zobaczyła Tejanę i jakiegoś innego dinozaura.Skryła się za drzewem i obserwowała to...

wera-konik:
Z krzaków rozległ się złowrogi głos:
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy? - Tejana obróciła łeb. Z krzaków wyskoczył Żółty Pysk. Była to Zeera, przywódczyni, najokrutniejsza ze wszystkich.
- Czego chcesz!? - spytała Tejana, choć przeczuwała już odpowiedź.
- Twojej krwi!!! - Zeera skoczyła na welociraptorkę. Ta pochyliła się. Zeera zawróciła. Za chwilę padła z wydrapanym okiem. Podniosła się i pobiegła za Tejaną w las. Minęli polanę, na której leżały welociraptory - jeden z rozprutym gardłem, drugi bez łapy. Tejana stanęła i uderzyła Zeerę w gardło. Szpony nie przebiły tętnicy, ale mocno rozcięły skórę. Zeera zaczęła się dusić. Machnęła łapą, odcinając Tejanie kilka czerwonych piór. Welociraptorka doskoczyła do raptora, któremu sięgała ledwie do kolan, podskoczyła i zacisnęła zęby na jej gardle, drąc pazurami skórę na karku aż ukazały się kręgi i wnętrzności. Ciepła krew zlepiła pióra Tejany. Jej pazury spłynęły krwią. Żółta pręga na pysku przeciwniczki stała się czerwona. Wreszcie ostre kły Tejany dosięgły tętnicy. Trysnęła jasnoczerwona krew, opryskując wszystko dookoła. Pazury utahraptorki zacisnęły się konwulsyjnie w powietrzu. Lewe oko rozwarło się, z pyska wydobył się jęk. Raptorka padła z hukiem na ziemię. Tejana odskoczyła i z satysfakcją wpatrywała się w swoje dzieło. Utahraptor z podgryzionym gardłem był w agonii. Tejana podeszła do konającego raptora i poszarpała mu ostrymi kłami głowę, aż ukazała się czaszka. Rozdarła jej brzuch szponami. Wreszcie nasyciła swój gniew. Wiedziała, że inne Żółte Pyski jej tego nie wybaczą. Przynajmniej Ryu i inne welociraptory mogą być - jak na razie - bezpieczne. Gdy tylko bowiem inne Żółte Pyski usłyszały wycie swojej przywódczyni, pojawiły się na polanie. Dostrzegły rozszarpane szczątki, a potem Tejanę, której pysk i sierpowate szpony spływały krwią. Martwy utahraptor leżał w wielkiej kałuży jasnej krwi. Żółte Pyski zamarły. Nie dostrzegły ukrytej w zaroślach Ryu. Dostrzegła ją Tejana.
- Ryu, uciekaj i powiedz o tym Lju!!! - zdążyła krzyknąć, nim została pochwycona za kark. Już po chwili zwisła bezwładnie w szczękach ogromnego samca. Utahraptory były przyzwyczajone do nagle ożywających i drących je pazurami welociraptorów, dlatego też czekały, aż Tejana przestanie oddychać. Były jednak na tyle inteligentne, że wiedziały, iż serce walecznej samicy nadal bije. Wcale nie chciały jej zabić. Wzięły ją ze sobą, gdzieś, gdzie nikt nigdy nie powinien się znajdować... Do swego leża we wnętrzu ziemi...

Neko:
Ryu nie wiedziała co robić.Z jednej strony miała pobiec ale z drugiej ratunek.Jednak trzeba było zaalarmować.Biegła tak szybko ,że gepard by się przy niej chował.Gdy dobiegła do stawu obudziła pospiesznie Lju i powiedziała mu o wszystkim.Następnie bez żadnego słowa pobiegła w stronę miejsca gdzie Tejana została porwana.Słuch miała słaby ale węch wyostrzony razem z wzrokiem.Wykorzystała więc węch i wzrok.Kierowała się zapachem i śladami łap.Doszła do wielkich dziur w skałach.Tak zwanych jaskiń.Ślady prowadziły do jej głębi.Ryu nie wiedziała czym się dalej kierować.Węch tam już jej nie pomoże.Na szczęście jej oczy widziały dobrze w ciemności.Weszła więc w ciemność groty w poszukiwaniu Tejany...

wera-konik:
Tejana obudziła się w dziwnym miejscu. Żółte Pyski spały. Pomyślała, że jedynym ratunkiem będzie wezwanie pomocy. Wydała z siebie serię szczeknięć. Po chwili pojawili się Czerwonopiórzy - jej stado - i Ryu. Żółte Pyski zostały obudzone hałasem, lecz zorientowały się, co się dzieje, gdy jeden z nich padł na ziemię ze złowrogą potrójną pręgą pazurów biegnącą od lewej przedniej łapy, przez łopatkę, aż do kręgosłupa. Za chwilę drugi zginął, gdy Czerwonogrzywa - samica alfa stada Tejany - przekłuła mu gardło na wylot. Tejana nie widziała, czy do bitwy włączyła się Ryu, bo zaraz wszyscy ruszyli na zewnątrz za umykającymi raptorami. Za chwilę Czerwonogrzywa, Czerwona Brew (samiec alfa), Niebieskopióra (jedyna w stadzie niebieska samica - do Neko: czy może być matką Ryu???), Złamane Pióro (brat Tejany) i sama Tejana skoczyli na jednego z Żółtych Pysków. Czerwonogrzywa skoczyła mu na grzbiet, przetrącając kręgosłup, Czerwona Brew podgryzł mu gardło, Niebieskopióra poszarpała ogon, Złamane Pióro odgryzł lewą przednią łapę a Tejana wydrapała mu oko. Żałosne szczątki padły na ziemię i zaraz zostały w nią wdeptane. Jednak nie było tak dobrze. Trzy welociraptory leżały martwe, jeden próbował się podnieść mimo zgruchotanych nóg. Rozpętała się wojna, straszliwa wojna...

Neko:
Kiedy rozpoczęła się bitwa,Ryu nie wiedziała co robić.Była zmieszana.Jednak czekać nie można było.Ryu rzuciła się na największego raptora.Wbiła mu swoje ostre kły w łeb.Dinozaur próbował zrzucić samice ale to zadawało mu jeszcze większy ból.Ryu puściła wreszcie i spadła na ziemię.Szybko doskoczyła do gardła raptora.Wyrwała mu tchawice.(nie mylić z czym innym)Padł na ziemię martwy.Krew lała się.Ryu sama nie wiedziała skąd się nauczyła tak zabijać.
Samica ponowiła atak ale tym razem na innego raptora.Ten jednak złapał ją za ogon i rzucił o skałę.Ryu odbiła się od niej łapami i rzuciła się na dinozaura.Zacisnęła swoje kły i pazury na jego czaszce.Raptor zrzucił ją i uciekł.
Większość dinozaurów uciekło a za nimi pognały welociraptory.Jednak Ryu została.Nie wiedziała gdzie jest reszta.Samotność jednak nie trwała długo.Gdy Ryu wyszła z jaskini od razu została zaatakowana przez Zielonookiego i Łapę.Zielonooki jak ostatnio przygwoździł swoją łapą Ryu do ziemi.
-Mówiłem ,że się zemszczę.-powiedział...

Melchizedek:
Ljubov nawet nie zauważył, kiedy ze niespokojnej, czujnej drzemki zapadł w głęboki sen. Nie zauważył, kiedy Ryu odeszła. Nie widział, kiedy Tejana przebiegła obok niego, cicha i szybka jak strzała. Nie widział walki zwierząt. Nie widział Ryu. Do czasu…
    Zostal brutalnie wyrwany z głębokiego snu. To była Ryu. Pierwszą rzeczą jaka ujrzał były oczy Ryu, pełne zawziętości, leku, nienawiści. To z pewnością były oczy dzikiej dinozaurzycy, która przed chwila stoczyła walkę. Utwierdziły go w tym przekonaniu rany i posklejane krwią pióra zwierzęcia. Ryu szybko opowiedziała Lju o porwaniu Tejany, o stoczonych walkach i zaraz poleciała, zapewne pomóc porwanej. Ljobov spokojnie zastanowil się nad sprawa. Wiedzial, ze sobie poradzi, wierzyl w nia. Jego instynkt rwal się do walki. Naturalnie nie miał zachamowan, wrogowie byli innego gatunku niż on. Żadna bariera nie stala na przeszkodzie, aby udac się na mord… Żadna?? Lju miał dla kogo zyc, nie chciał opuścić Oliviera, konieczne było, aby Lju był przy nim w tak niebezpiecznej sytuacji… Dinozaury czaily się wszedzie.
Z drugiej strony byli bracmi z jednego względu: zyli w jednym miejscu. W Parku Jurajskim gatunek nie był tak brany pod uwage tak, jak zagroda, w ktorej się mieszkalo. Lu należał do klanu Czerwonopyskich, nie ze względu na pochodzenie; dinozaury z klanu cenily go i same zaprosily do swojego grona. Lu odczuwal do nich sentyment, stali się dla niego rodzina, jeżeli już cos od kogos chciał, zwracal się tylko do nich.
    Lu pobiegl ta sama droga co Ryu, trafil do zagłębienia w skalach. Wszedł do niej ostrożnie. Sprawdzil, czy nigdzie się nie podrapal, raptory latwo wykrywaly zapach krwi.
-Nie, wszystko w porządku. Odwagi Lu. To dla braci.- Ljubov wszedł do głównej Sali i stanął jak wryty: roztaczal się przed nim przwerazajacy widok. Stosy pokrwawionych cial, umierający zolci, walczacy dzielnie czerwoni pokrzepili go na duchu. Ruszyl do walki. Staral się nie plamic pior, ani nie zniszczyc chustki na nodze. Gladko prześlizgiwał się miedzy walczacymi, lamiac im karki, tak aby przebic rdzen kregowy i nie poplamic się nadto krwia.
Zauważył czajacam się w ciemnym kacie Perpetua- zwana przez braci Peppe. Była to silna raptorka, bardzo silna i przebiegla… Była to jedyna osoba, której oddany swiatu Ljubov nienawidzil z całego serca…To ona zkrzywdzila Olliego, wiedzac, jak Lu go kocha. Połamała chłopcu noge w 3 miejscach, naszczepcie czerwoni przybyli po pomoc, gdy chciala wykończyć Oliviera. Lju był wtedy jeszcze bardzo mlody; był wtedy w zoo od niedawna. Pamiętał, jak Peppe nekala Oliviera za każdym razem, jak przychodzil do zagrody, w której mieszkal. Do dzis jej tego nie wybaczyl…staral się…bardzo…ale wiedział ze nie potrafi. Rzucil się na velociraptora od tylu z zamiarem zlamania mu karku, ale Peppe w pore odwróciła się i zmiotla  Lu ogonem. Utahraptor uderzyl o stalagmit i padl na ziemie. Zaraz się podniosl. Zrozumial: to była waka na śmierć i zycie. smignal i z calej sily udezyl pazurami o udo Poppe. Z rozerwanego miesnia polala się krew. Teraz samica była naprawde rozwscieciona. Skoczyla i wyrwala wierzchnia warstwe ciala Lu. Z boku grzbietu polala się liliowa krew. Perpetua zatrzymala się, zdziwiona nietypowa barwa rany samca. Ljubov zkorzystal z okazji i rzucil się na oslabiona Poppe. Brzydzil się tej metody, jednak wbil mocne (przez spilolywanie pazury Lu były niezwykle twarde) pazury w szyje Peppe. Samica zawyla, Ljubov z calej sily szarpnął lapa, rozprol jej gardlo. Peppe padla martwa. Spojrzał na swoja tylna lape: bandana była cala, jedynie poplamiona czerwona krwia. Ljubov wziel w przednie lapy cialo samicy i wybiegl z jaskini, tak szybko jak pozwolily mu na to rany i obciazenie.
Musialy byc dinozaury, ktore katem oka, walczac, obserwowaly to straszne starcie. Musialy zobaczyc rane Lu, jego krew sciekajaca ze swiezej rany... Poznaly jego sekret. Zagubiony Lu szedl w strone jeziora, przy ktorym mial sie spotkac z Olliem. Byl zagubiony...

wera-konik:
Tejana była już zmęczona walką. Nogi się pod nią chwiały. Nagle zobaczyła Ryu. Była w tarapatach. Nie znała tych raptorów, nie wiedziała kto to, ale wystarczyło jej to, że zaatakowały Ryu. Skoczyła na nie, chciała ją obronić, nie chciała zabijać innych welociraptorów. Ale jej szpony wbiły się zbyt mocno w ciało raptora trzymającego Ryu za kark. Raptor padł martwy. Drugi skoczył na Tejanę, ale został pochwycony przez Żółtego Pyska. Ryu gdzieś znikła, Żółty Pysk uderzył Tejanę łapą rozcinając skórę, ciemna krew popłynęła po ciele samicy. Pierwsza odniesiona w tej wojnie rana. Kolejny cios rzucił Tejaną na skałę. Raptor myślał, że Tejana nie żyje. Ale żyła. Była za słaba, aby wstać, jej kolano było zwichnięte. Skuliła się i zamknęła oczy, czekając na śmierć...

Melchizedek:
Lu mial wejsc do lasu kiedy nagle zachwial sie i klapnal na tylek zobaczyl w glowie obraz: Tejana lezy, zakrwawiona, przymyka oczy... Zostawil cialo Peppe i wbiegl do jaskini. Porwal Tejane, cialo Peppe i pobiegl w las. Biegl, niezwracajac uwagi na bol, kiedy trafil na ogromne drzewo. Bylo puste w srodku. Ulozyl dinozaury na mchu wewnatrz pnia i wyszedl, aby zabezpieczyc i ukryc wejscie galeziami jalowca. Pomyslal, ze jezeli Tejana zyje, przydadza mu sie kawalki drewna, ziola i...o nie...mieso. Wiedzial ze musi cos upolowac dla umierajacej samicy. pozbieral kije i kore, powbijal jalowiec w ziemie wokol drzewa(zapach tej odmiany powinien odstraszyc drapiezniki) nazrywal ziol, zjadl kilka galazek malin, znalazl tez poziomki. zniosl to do groty. Wiedzial, ze nie moze tyle zwlekac, ze juz czas... zabic zwierze bez wyraznego powodu. Postanowil upolowacv weze, nie bedzie musial ich zagryzac, wystarczy ze wdepnie z calej sily lapa w miejsce, gdzie zwierze ma rdzen kregowy. Weze zawsze kojarzyly mu sie ze zlem, nie mial zbytnich oporow zabijajac nie.
Wrocil ze zdobycza do wnetrza drzewa. Zdjal skory z wezy, zakopal wnetrznosci zdala od kryjowki. mieso polozyl na jednym z kawalkow kory. Teraz musial opatrzyc Tejane. Najpierw sproszkowal zaschniete(takie znalazl) ziola,nasypal na rane, przykryl swiezym, miekkim mchem. Obwiazal jej korpus lina ze skory weza.
-Powinno byc dobrze. Jestes silan, Tejano. - Teraz musial zajac sie jej noga. Nastawil kolano(ucieszyl sie, bo Tejana cicho jeknela), przywiazal do niego gruby, twardy kij skora weza.
Dotknal czola Tejany.
- O, nie goraczka...- Lju wiedzial tylko jedno wyjscie: zimny oklad. Wiedzial, co musi poswiecic dla jej zycia. pobiegl do pobliskiego strumyka, z zalem rozplatal bandanke, zmoczyl, zlozyl w cos, co moglo nadawac sie na oklad. Wrocil i polozyl oklad na czole Tejany. Widzial jak Ollie robil cos takiego z chorym Dinozaurzatkiem, ktore tez bylo takie rozpalone.
- Prosze, Tejano, nie zrob jej niczego...- opatrzyl swoja rane, napil sie, nalal odrobiny wody, ktora nabral do kory, do pyska Tejany i umocowal cialo Peppy na drzewie. Tam powinno byc bezpieczne... Wrocil do groty i czuwal przy chorej zajadajac poziomki.
Nie zauwazyl, kiedy zasnal...

wera-konik:
Tejana powoli zaczynała dochodzić do siebie. Żółte Pyski już się nie pokazały, zdziesiątkowane stado umknęło w dżunglę. Po Ryu wszelki ślad zaginął. Wkrótce Tejana mogła wstać i wyruszyć samodzielnie na polowanie - Lju tego nie lubił. Z powodu rany postanowiła znaleźć łatwą ofiarę. Nie było to łatwe, w końcu jednak zdołała zabić młodego protoceratopsa. Nie wiedziała, gdzie się podziało jej stado i Ryu z Niebieskopiórą. Raz na jakiś czas pojawiał się samotny Żółty Pysk, zaraz jednak znikał...

Neko:
Nagle coś rzuciło się na Zielonookiego a Łapę coś chwyciło.Oko padł martwy,Ryu uciekła w pośpiechu.Jednak nie zauważyła ,że goni ją coś większego.To był jeden z Żółtych Pysków.Samica nie chciała już walczyć i postanowiła ,że zaciągnie go nad "kanion" w którym płynęła głęboka rzeka.
Szybko dotarli nad to miejsce.Ryu stanęła na zboczu.Raptor się na nią rzucił a ta odskoczyła.Żółty Pysk wpadł do wody ale chwycił za ogon niebieską samicę.Raptor wpadł na płyciznę i uciekł.Ryu natomiast trafiła na głęboką wodę.Nie potrafiła pływać.Szła na dno.Powietrza miała coraz mniej...

Melchizedek:
Nagle z nikad pojawil sie Ljubov. Wskoczyl do wody i zanurkowal. zlapal Ryu zebami za kark i w tenm sposob wydostali sie na powierzchnie. Ryu stracila przytomnosc. Lu wzial ja na rece i zaniosl do groty. Jego opatrunek odpadl podczas nurkowania. Nim Ryu odplynela, ujrzala swierza, nie krwawiaca, jasnofioletowa, rozlegla rana z boku brzucha dinozaura. Lu wiedzial, ze predzej czy pozniej samica zobaczy jego krew. Nie bal sie tego momentu. Zaniosl ja do groty.
-Tejana powinna niedlugo wrocic z polowania, a Ryu powinna rychlo sie obudzic. Bedzie miala co zjesc.- Nazbieral lisci miety rosnacej przy drzewie i lisci lipy w ktorej mieszkal. Ljubov lubil lipe, szczegolnie wiosna, kiedy te miekkie liscie sa lepkie od slodkiego soku.
Czekal ze swoim slodkim posilkiem na Tejane.Byl prawie pewien, ze Ryu zostanie co najmniej na noc. Z jednej strony ciekawska samica bedzie chciala dowiedziec sie o "fioletowej przypadlosci" Lju, a z drugiej to byla kwestia samej wdziecznosci. Powinna podziekowac i porozmawiac. Ljubov nie liczyl na pomoc z jej strony. Wiedzial, ze we trojke byliby bezpieczniejsi, ale pewnie przekorny charakter samicy mowi jej co innego.  Jednak kazdy donozaur posiadal swoja dume, chyba ze nie zalal jej niewinna krwia.
Takim przykladem sa Zolte Pyski. Ich juz nic nie rusza. Gdyby byli glodni, zjedliby najslabszego z nich. Nie mieli litosci, zalu, poczucia jakiejkolwiek wartosci. Chcieli tylko byc najlepsi, najwazniejsi, siac postrach. Ljubov nie rozumial ich toku myslenia, sensu bycia, tego co robili.
Lu postanowil opatrzec rany Ryu. posypal ziolami wszystkie jej ranki i zadrapania. Wieksze obwiazal bandazem ze skory weza, ktora zostala mu jeszcze.
-Jutro, gdy slonce pokarze sie na niebie i zejda pierwsze mgly, wyrusze na spotkanie z przyjacielem. Wlk Jezioro powinno byc niedaleko.-  Namoczonym mchem delikatnie obmywal jej piora z krwi i brudu...


EDIT:

(Opis nowej postaci + opowiadanie. Melchizedek - nie martw się o Ljubova, on nie musi być partnerem Red.)



Młody iguanodon spokojnie obgryza liście sagowca. Daje się słyszeć cichy odgłos przeżuwania twardych, zakurzonych pędów. Reszta stada znajduje się kilkaset metrów za nim, nieco po lewej. Ornitopod nie wie, że z przodu, pod wiatr podkrada się do niego jakieś niewiarygodnie zwinne i silne zwierzę. Zielone oczy wpatrują się w niego oceniając jego siłę. Zwierzę powoli ugina muskularne tylne łapy. Nie wydaje żadnego dźwięku. Nieświadomy niebezpieczeństwa młody samiec oddala się coraz bardziej od stada. Jego silna, ostra woń wypełnia nozdrza mięsożercy. Iguanodon obraca się bokiem, tak, że ma swoje stado po prawej. Na ułamek sekundy odwraca wzrok od zarośli. Po chwili blisko pół tony uderza w niego z lewej. Kawałki roślin lecą w powietrzu. Iguanodon upada. Dwudziestocentymetrowe, zakrzywione sierpowato szpony rozrywają mu szyję. Kilka dorosłych iguanodonów podnosi się. Węszy. Widzi drapieżnika na zwłokach członka stada. Po chwili ornitopody uciekają w popłochu.

http://fc03.deviantart.net/fs70/i/2011/225/c/3/utahraptor_ostrommaysorum_by_durbed-d465207.jpg
   
Raptor Red jest młodą samicą utahraptora. Należy do klanu czerwonopyskich raptorów. Szczupłe, silnie umięśnione ciało pokryte jest włoskowatym puchem. Przednia połowa ciała jest ubarwiona na jaskrawoczerwono. Od końcówki łuskowatego pyska aż do łopatki ciągnie się czarna pręga. Jasnozielone oczy otoczone są czarną obwódką sztywnych piór. Na czubku nosa niewielka grzywa. Długie, cienkie białe zęby i niebieski język pokryte są krwią dopiero upolowanego iguanodona. Pod gardłem wole pełniące funkcję przenoszenia pokarmu i komory rezonansowej. Na długich przednich łapach skrzydła. Lotki pierwszego rzędu mają barwę złocisto-brązową. Drugorzędne biało-czarne. Tylna część ciała złotobeżowa w brązowawe plamy. Długie pióra konturowe na łydkach i udach. Bardzo silne mięśnie poruszają dwudziestocentymetrowym pazurem na stopach. Na końcu ogona ster z białych piór. Raptor Red jest rozważna i nie nadmiernie okrutna. Zawsze dobija swe ofiary, nie mogąc znieść ich cierpienia. Nie jest zbyt szybka, za to bardzo silna. Dzięki mięśniom łydek osiąga duże przyspieszenie. Jest nieco starsza od Ljubova. Wychowana na Isla Sorna. Poszukuje partnera.
   
Teraz Raptor Red pożera zabitego iguanodona. Rozgląda się, czy nie widać amatorów cudzej zdobyczy – m.in. welociraptorów, które będąc za małe, by samemu zabić tak duże zwierzę kradną mięso większym raptorom. Na razie jest spokojnie. Idąc dalej Samica natyka się na zawieszone na drzewie jakieś martwe ciało. Przystaje. Wciąga w nozdrza duszący zapach. To spora samica Żółtego Pyska. Większa od niej, lecz martwa. Nagle coś innego przykuwa jej uwagę. W ogromnej dziupli drzewa siedzi samiec utahraptora. Morderca samicy raptora – piękny, zielonofioletowy samiec.

Ostatnio edytowany przez wera-konik (2011-12-28 13:45:27)


Koń to moje pierwsze imię, a wilki i dinozaury to drugie...

Offline

 

#2 2012-01-07 15:55:25

 cysiek

Opiekun Zwierząt

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-12-30
Posty: 317
Punktów :   

Re: Jurassic Park - opowiadanie

SUPER !!!!!!!Ile ci to zajeło


Kiedy jesteś sam nie smuć się,możesz przecież do kogoś zadzwonić

Offline

 

#3 2013-08-18 19:45:04

Lena

Opiekun Zwierząt

Zarejestrowany: 2013-08-03
Posty: 248
Punktów :   

Re: Jurassic Park - opowiadanie

To nie ona pisała, tylko zebrała wszystkie opowiadania, ale to i tak dużo musiało zająć, brawo.


http://oi44.tinypic.com/102nsx3.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie kaset vhs https://www.hotelstayfinder.com